czwartek, 28 marcaNews That Matters
Shadow

Wywiad z Magdaleną Kaźmierczak – twórczynią i realizatorką projektu „Weź się za siebie”

Tym razem naszym gościem jest Magdalena Kaźmierczak – rocznik 1983. Matka dwojga, żona pewnego Jednego Jedynego, doświadczony człowiek, wulkan energii. Psycholożka z zawodu, z zamiłowania pisarka i działaczka społeczna. Muzykuje, tańczy, medytuje i uwielbia zdrowy styl życia. Lubi dzielić się wiedzą, pomagać innym, łączyć ludzi ze sobą i patrzeć na ich rozwój. Nigdy się nie nudzi i z entuzjazmem patrzy w przyszłość.

Twórczyni i realizatorka projektu „Weź się za siebie” – http://www.wezsiezasiebie.com.pl/

 

biznes mama

 

1. Witaj 🙂 Mogłabyś naszym czytelniczkom uchylić rąbka tajemnicy dotyczącej Twojej osoby?

Nazywam się Magda Kaźmierczak, jestem psycholożką i pisarką z zacięciem społecznym. Mam dwoje wspaniałych dzieci, pięcioletniego syna i niespełna roczną córeczkę. Uwielbiam spędzać z nimi czas i chcę być blisko nich. Jednocześnie uwielbiam pracować, ponieważ chcę realizować siebie i czuć się szczęśliwa jako ja. Wierzę, że da się połączyć rolę matki i kobiety pracującej, gdy się odpowiednio do tego podejdzie.

Obecnie nie pracuję, w sierpniu kończy mi się macierzyński. Przepracowałam ponad osiem lat w branży mediowej (marketing, telewizja, internet, sprzedaż) i od dłuższego czasu nosiłam w sobie ogromne pragnienie robienia czegoś innego. Trochę zbyt długo stałam w miejscu i robiłam rzeczy niezgodne z własnymi predyspozycjami. Teraz, poza pragnieniem, mam także duży wewnętrzny napęd. Przez kilka lat prowadziłam blog parentingowy. Moim celem było pokazanie matkom, że poza macierzyństwem mogą mieć także inne, ważne cele w życiu. Ten cel pozostaje aktualny, jednak mocno go rozbudowałam, ale o tym może za moment.

2. Chcesz więc być pracującą mamą 🙂 Już próbowałaś przy pierwszym dziecku – trudno było wrócić do pracy po macierzyńskim?

Kiedy wracałam do pracy po urodzeniu mojego Syna, miał on 1,5 roku. Przyznaję, że powrót do pracy był jedną z najtrudniejszych rzeczy, jakie musiałam zrobić w tamtym momencie. Myślę, że było to nawet trudniejsze dla mnie niż dla mojego Synka. On sobie dobrze radził, a ja bardzo mocno przeżywałam to wszystko. Nie do zniesienia było dla mnie to, że nie widzę codziennie jego postępów i nie mogę być blisko niego zawsze, gdy mnie potrzebuje. Wtedy przeżyłam z tego powodu naprawdę duże załamanie. Kiedy analizuję tamte zdarzenia z perspektywy, to już dobrze wiem, co się stało. To była bardzo cenna lekcja, z której wyciągnęłam wiele wniosków. Największe znaczenie przy powrocie do pracy mają dwa czynniki: dobra opieka dla dziecka (ja niestety nie miałam wtedy ani „nosa”, ani szczęścia do opiekunek) oraz to, czy lubimy swoją pracę. W naszym przypadku oba warunki nie zostały spełnione.

3. Doszły mnie też słuchy, że pragniesz spełniać się jako bizneswomen 🙂 Możesz nam zdradzić z jakim biznesem obecnie startujesz?

Jestem teraz na etapie, kiedy wcielam w życie duże zmiany. W życiu chcę robić rzeczy WAŻNE. Nie lubię tracić czasu. Nie lubię się rozdrabniać. Wiem czego chcę i jak pragnę ukształtować swoje życie. Chcę, aby to, co robię było ważne nie tylko dla mnie, ale by przy okazji pomagało innym, miało wpływ na czyjeś życie. Tylko taka praca ma dla mnie sens. Za dwa miesiące kończy mi się urlop macierzyński i startuję z kilkoma równoległymi projektami. Główną moją działalnością będzie praca na rzecz kobiet będących w kryzysie. Pod hasłem „Weź się za siebie” (wezsiezasiebie.com.pl) będę prowadzić warsztaty skierowane do kobiet będących w kryzysie (subiektywnym), chcących budować pewność siebie, czujących głęboką potrzebę zmiany i otwartość na nowe doświadczenia, pragnących zmierzyć się z własnymi lękami i słabościami, szukających równowagi w życiu, gotowych wziąć odpowiedzialność za swoją przyszłość. Przygotowałam także propozycję warsztatów dla kobiet pracujących w biznesie, doświadczających zjawiska „szklanego sufitu”. Na warsztatach tych chcę pokazać, że szklany sufit istnieje tylko w naszych głowach i że my-kobiety możemy wszystko, jeśli odpowiednio się nastawimy. „Weź się za siebie” to także blog, w którym piszę o wszystkim, co mnie najbardziej interesuje w życiu – o zdrowiu, dobrym samopoczuciu, slow life, minimalizmie, psychologii, medytacji, zdrowym odżywianiu, wpływie psychiki na ciało. Ten projekt długo we mnie dojrzewał i gdy poczułam gotowość do startu po prostu… zrobiłam to. Wcześniej byłam pełna lęku i niepewności, przeszłam długą drogę do tego momentu, w którym teraz jestem. Z wielką przyjemnością dzielę się wiedzą płynącą z tych doświadczeń. Drugim filarem mojej działalności będzie pewien projekt non – profit, także skupiający się na pomocy kobietom, jest jednak jeszcze za wcześnie, by wdawać się w szczegóły. Planuję z nim wystartować na początku 2017 roku.

4. Często kobiety boją się wystartować z jakimś własny pomysłem, bo mają przeświadczenie, że w ten sposób zaniedbają  malucha – też miałaś takie obawy zakładając własną działalność? Jeśli tak – to jak się przełamałaś?

Wszystko zależy od kilku czynników: od gotowości matki, od tego, czy ma pomoc z zewnątrz, od jej stanu psychicznego oraz po prostu od tego, jakie jest dziecko. Gdy urodziłam pierwsze dziecko, nawet przez myśl by mi nie przyszło, by startować z pełnowymiarowym biznesem. Nie miałam takiej gotowości, siły w sobie. Dopiero po urodzeniu drugiego dziecka, Córki, dojrzałam do tego, aby wziąć życie w swoje ręce. Moja Córka ma taki temperament, że mogę zabierać ją wszędzie ze sobą, nawet na spotkania biznesowe. Od początku moje założenie było klarowne – póki Córka nie pójdzie do przedszkola, będzie towarzyszyć mi na każdym roku – w urzędach, na spotkaniach, przy wypełnianiu papierków. Ona świetnie to znosi, a dzięki temu ja też ogarniam te sprawy całkiem nieźle, bez poczucia winy!

Najważniejsze w mojej historii jest to, że właśnie narodziny Córki bezpośrednio zmotywowały mnie do działania. Kiedy urodziła się ta Mała Kobieta, poczułam w sobie wielką moc, a także chęć pokazania Jej, że może wszystko. Zapragnęłam pokazać Córce, że kobieta może być niezależna, silna, pełna zapału, spełniona w realizacji swoich pasji i odnosząca sukcesy bez poczucia winy. Wierzę, że dzięki temu pomogę jej ukształtować właściwą wizję kobiecości, a także dam jej w psychologicznym posagu wiele dobrego. Nie ma więc mowy o poczuciu winy, tym bardziej, że córka jest cały czas przy mnie.

5. No to jeszcze jedno pytanie i przy okazji porada dla czytelniczek – jak idealnie łączyć rozwijanie własnego biznesu z wychowywaniem dzieci?

Przede wszystkim, kobieta musi mieć w sobie gotowość do tego, by „wyjść z domu” i zacząć działać na własny rachunek. Gdy zrobi to za wcześnie, będzie odczuwała olbrzymi dyskomfort. Czasami taki krok wymaga wielu miesięcy, a nawet lat przygotowań. Jednak gdy przyjdzie gotowość, to kobieta jest skłonna działać w sposób szybki i zdecydowany.

Oczywiście, należy przemyśleć, kto będzie zajmował się dzieckiem, gdy my będziemy zajęte swoimi sprawami. Czy będzie to babcia? Nie wszyscy jednak mają takie szczęście, że babcia jest do dyspozycji. Czy może zatem niania? Wybór niani to też niełatwa sprawa. Może więc żłobek? Jeśli żłobek, to trzeba mieć plan B na wypadek, gdyby dziecko zaczęło chorować (a na 99,99% zacznie) – czy wtedy my zostajemy w domu, czy też będziemy prosić o pomoc kogoś innego. To są chyba najtrudniejsze wybory, jakich musi dokonać pracująca mama.

Najgorszym demonem, z jakim kobieta musi się zmierzyć, jest poczucie winy. Z moich doświadczeń wynika, że im gorsza relacja kobiety z jej pracą (mobbing w pracy, nieżyczliwy, pozbawiony empatii pracodawca, nieludzkie godziny pracy, nieadekwatna płaca, brak satysfakcji z wykonywanego zajęcia etc.), tym poczucie winy jest większe. Dlaczego? Bo myślimy sobie : „mój największy, ukochany Skarb rozwija się i przeżywa najważniejsze momenty swojego życia w obecności obcych ludzi, a ja tu haruję na czyjś rachunek i jeszcze jestem źle traktowana”. Na to mam jedno rozwiązanie (wiem, wiem, powiecie, że nie zawsze się tak da): zmienić pracę. A najlepiej – pracować na własny rachunek. Robić to, co się najlepiej umie i najbardziej lubi. Być swoją własną szefową, która może zostać z chorym dzieckiem w domu bez narażania się na czyjeś pretensje. Mieć poczucie, że rozwijając swój biznes, robisz to nie tylko dla siebie, ale i dla swoich dzieci. Wtedy poczucie winy zmniejszy się albo całkowicie zniknie. Daję Wam na to osobistą gwarancję.

Dziękuję za rozmowę i życzę, aby projekt „Weź się za siebie” osiągnął sukces 🙂

 

foto: Goldenhours – www.goldenhours.pl

Przeczytaj także

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *